wtorek, 30 sierpnia 2011

Pizza !



Długo przez Fabiolę wyczekiwany dzień w końcu nadszedł :) Na naszym stole zagościła dzisiaj pizza, ale nie taka, po której poczucie winy z racji zjedzenia jej nie dawało nam spać, ale dietetyczna i zdrowa pizza zrobiona całkowicie wg diety Dukana, na którą przepis skradłam z tej właśnie strony http://magicznakuchnia.blox.pl/2011/03/Pizza-z-szynka-i-pieczarkami-dieta-Dukana-faza-II.html . Ciasto zrobiłam dokładnie wg powyższego przepisu, a w zasadzie zrobiłam dwa takie ciasta i wyszły pizza nr 1 oraz pizza nr 2. Na pizzy nr 1 znalazły się (w takiej kolejności: cebula, pomidory (pół pomidora średniej wielkości pokrojonego w półksiężyce), pieczarki, papryka pepperoni (marynowana ze słoika, zakupiona w spożywczaku), odrobina świeżej czerwonej papryki pokrojonej w słupki, tuńczyk (prawie cała puszka tuńczyka w kawałkach, w sosie własnym) oraz 3 plastry serka topionego (kto jaki lubi, my dałyśmy zwykły) oraz na górę: przyprawa do pizzy. Na pizzy nr 2 znalazły się (w takiej kolejności): cebula, pomidory (jw), odrobina pieczarek, papryka pepperoni (jw), odrobina świeżej papryki pokrojonej w słupki, odrobina tuńczyka, krewetki (miałyśmy mrożone, więc podgotowałam je przez 5 minut w gotującej się wodzie) w ilości 10 oraz 3 plasterki sera (jw) i przyprawa do pizzy. Pizza wyszła bardzo dobra, należy bezwzględnie pamiętać o tym, żeby najpierw ciasto podpiec przez 20 minut w temperaturze 200 stopni, zanim doda się pozostałe składniki (tak jak napisane jest w przepisie z linku), ponieważ inaczej mogłoby wyjść zbyt mokre. Z mojej strony dodałam jednakże nie 1/4 opakowania drożdży (takich w kostce), ale 1/3, a także małą łyżeczkę mąki kukurydzianej i odrobinę proszku do pieczenia - oczywiście do każdej pizzy z osobna :) Pizza w niczym nie ustępuje naszej ukochanej, skoczowskiej pizzy, z której łatwiej będzie teraz zrezygnować odwiedzając rodzinne strony, dopóki jest się na diecie, ale wydaje mi się, że nawet będąc na diecie jest to zdrowszy, a równie smaczny substytut. Polecam. Enjoy.

sobota, 27 sierpnia 2011

Poranny spacer po Kazimierzu.










Dzielnica Krakowa, Kazimierz, historią sięga do XIV wieku. Jak powszechnie wiadomo jest on historyczną dzielnicą żydowską Krakowa, stanowiącą miejsce współistnienia i przenikania się kultury żydowskiej i chrześcijańskiej. Obecnie Kazimierz stanowi ważne centrum kulturalne Krakowa, wypełnione mnóstwem knajpek, pubów, restauracji i tajemniczych, uroczych zakątków. My postanowiłyśmy zrobić kilka zdjęć naszych propozycji właśnie podczas porannego spaceru po tej tajemniczej części Krakowa, w której zresztą mamy szczęście (a czasami nieszczęście ;]) mieszkać. Fabiola: sukienka Quiz, czerwone espadryle kupione wiele, wiele lat temu w Skoczowie, torebka/koszyczek - New Yorker, kolczyki i wisiorek - zrobione z guzików z motywem wisienki. Karolina: t-shirt - lumpeks, spodenki - lumpeks, pasek - prezent od koleżanki, torebka - Dorothy Perkins, czarne espadryle - Allegro, spinki - w krakowskiej bramie ;].

piątek, 26 sierpnia 2011

Lato, lato, lato!





Doczekaliśmy się. Lata w pełnym słońcu, żalów i błagań o szybsze nadejście chłodniejszych dni, przepoconych koszulek i pełnych pralek co wieczór. Oto nadszedł okres, kiedy lody (nawet migdałowe Magnumy) nie pomagają, nie chce się wstawać z łóżka, a już na pewno nie chce się w nim zostawać, zimna Cola (Light oczywiście) z lodem pochłaniana jest w ogromnych ilościach, a nasze delikatne skóry narażone na oparzenia słoneczne. Całkiem niedawno odwiedziłyśmy pewien czeski festiwal, którego organizatorzy postanowili jednak nie zadbać o prysznice na polu namiotowym - i wtedy ta cudowna, przeklęta pogoda przyszła nam z pomocą, gdy codziennie rano i wieczorem jedynym miejscem, w którym można było się odświeżyć było jezioro. Mi osobiście ta cudowna pogoda kojarzy się z owocowymi kompotami, całymi dniami spędzanymi nad rzeką w Harbutowicach czy Brennej oraz sentymentalnie, z "Pamiętnikiem" z Goslingiem i McAdams w rolach głównych (uwielbiam). Ponieważ przy temperaturach powyżej 30 stopni Celsjusza ciężko przechodzi przez gardło coś ciepłego, dzisiaj postanowiłyśmy na obiad zjeść sernik na zimno. Biszkopt zrobiony został wg przepisu diety Dukana (na której jesteśmy od kwietnia i która NAPRAWDĘ działa, nawet jeśli popełnia się mniejsze lub większe grzeszki): 2 jajka, 1 łyżka mleka odtłuszczonego w proszku, 1 łyżka mąki kukurydzianej, 3 łyżki mleka, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, odrobina śmietankowego aromatu - białka ubijamy na pianę, resztę mieszamy na jednolitą masę, a następnie łączymy te dwie rzeczy i wstawiamy do piekarnika z termoobiegiem na 20 minut w temperaturze ok. 170 stopni. Masa sernikowa - jedna z dostępnych w sprzedaży, tym razem użyłam Gellwe. Na górę owoce wg uznania i odrobina galaretki (żeby galaretka wyszła na 100% i szybciej się ścięła, zawsze daję o połowę wody mniej niż sugeruje opakowanie). Do wszystkiego oczywiście Cola z lodem ;] W taką pogodę trzeba sobie jakoś radzić, a może po prostu najlepiej, tak jak koty, ukryć się w jakimś zacienionym miejscu i ją przespać? Enjoy.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Kurczę pieczone.












Dawno nic nie było, trzeba to zaraz zmienić. Miało być m.in. o gotowaniu - niech więc się stanie. Dzisiaj - kurczak. Może nie na szybko, ale za to smacznie. I w piwie, a więc w wakacyjnym klimacie. Kurczak nie pochodzi wprawdzie z ekologicznej fermy, gdzie kurczaki zapewne żyją (i umierają) szczęśliwiej i zdrowiej, bo został zakupiony w TESCO, ale nie narzekamy. Po odpakowaniu kurczak został zaprawiony w marynacie, w składzie: odrobina piwa (Żywiec zazwyczaj), odrobina sosu sojowego, odrobina oliwy i dwa ząbki czosnku - całość do zamieszania. Tak zrobioną marynatą obsmarowujemy kurczaka z każdej strony plus  można jeszcze odrobinę podlać go piwem. Dookoła układamy pokrojoną w paski lub talarki marchewkę i cebulę - tym razem część cebuli z pociętym na kawałki ząbkiem czosnku i trzema paseczkami marchewki wetkałam w kurzy zad - wyglądało uroczo ;P Posypujemy standardową przyprawą do kurczaka, kropimy cytryną i solimy - całość wkładamy na ok. godzinę do lodówki. Następnie rozgrzewamy piekarnik do 220 stopni - wkładamy kurczaka w naczyniu żaroodpornym bez przykrycia i następująco ustawiamy piekarnik: najpierw na przypiekanie z góry na ok. 10-15 minut, następnie na termoobieg na kolejne 10-15 minut. Następnie zmniejszamy temperaturę do 140-150 stopni, podlewamy kurczaka piwem i przykrywamy folią - tak zapieka się ok. 50-60 minut. Po tym czasie powinien być smaczny, łatwo odchodzić od kości i nie być suchy. Do kurczaka sos czosnkowo-ogórkowy z koperkiem - w proporcjach wg uznania (ja daję 3 łyżki twarogu, mały jogurt naturalny i odrobinę mleka). Pycha! U nas wystarczy na dwa dni, no ale my mamy spust :] ENjoy ;]

środa, 10 sierpnia 2011

Wspomnienia z Castle Party 2011 :)

Niedawno (21-24.07) odbyła się coroczna impreza na zamku w Bolkowie - Castle Party. Jest to jeden z największych festiwali gotyckich, podczas którego do małej, dolnośląskiej miejscowości zjeżdżają fani tego typu klimatów z całej Polski, jak i z zagranicy. My w tym roku byłyśmy po raz pierwszy. Pomimo problemów z pogodą, spania w samochodzie przez 3 noce (zemściło się na nas niezabookowanie kwatery, wtedy kiedy była na to pora - zdobyłyśmy namiary na przyszły rok ;]), odwołania koncertów - atmosfera była wyśmienita, przede wszystkim ze względu na ludzi. Oprócz muzyki i specyficznego klimatu, Castle Party jest też świetną okazją do zaprezentowania swojego stylu - bez zwracania uwagi na zachowanie konwenansów. W związku z tym można by uznać sporą część osób za ubraną wulgarnie lub wyzywająco - należy jednak pamiętać, że tego typu impreza to jedna z niewielu okazji, gdzie można ubrać się tak jak się chce i założyć coś odlotowego, czego nie nosi się na codzień. My uderzyłyśmy w klimaty gotyckiej księżniczki i odrobinę psychobilly. Obie kreacje zostały wcześniej przygotowane przez mnie (Karolinę ;P) - sukienka Fabioli została przerobiona z czarnej, aksamitnej krótkiej sukienki wygrzebanej w ciuchach na wagę na szmateksie. Doszyto do niej dół, z satynowej bawełny - oczywiście w czarnym kolorze, tiulowe kokardy i satynowe na rękawkach. Z dołu obszyta została koronką w białe kropeczki, która ładnie dopełniła całości (i którą z impetem rozerwał pan ochroniarz od razu przy wejściu na zamek - pozdrawiamy). Na głowie znalazł się toczek - również zrobiony własnoręcznie jako odpowiedź na dość drogie toczki, które znalazłyśmy w sieci (np. z www.restyle.pl). Sukienka Karoliny to przerobiona z dużej, czarnej sukienki (zgadnijcie gdzie kupionej?) tuniko-sukienka, tzw. skeleton dress. Do jej zrobienia użyto filcu. Zestawiłam ją z czerwoną bandaną. Zresztą jestem dość dużą miłośniczką bandan - mam je w kilku kolorach. Przydatne zarówno w lecie jako ozdoba, jak i w zimie podczas jazdy na desce :).









Przy okazji robienia skeleton dress okazało się, że fajnym dodatkiem byłyby spinki w kształcie kostek, które zrobiłam z modeliny FIMO. A Fabiola w końcu doczekała się guzików-kostek, których nie mogła znaleźć w żadnym polskim sklepie internetowym. Enjoy.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Kokardy, kokardki!







Nieodłącznym dla nas elementem stylów pin-up czy rockabilly zdecydowanie są różnego rodzaju kokardy i kokardki. We włosach, przy sweterkach, na torebce, na sukience. Tego typu dodatek zdecydowanie "osładza" strój, dodając mu uroku słodkiej lolitki. Niektórzy są jednak zdania, że kokardki są infantylne i dziecinne - no cóż, jak powszechnie wiadomo o gustach się nie dyskutuje, a ładne jest to co się podoba. Nam się podoba. I to bardzo. W związku z tym nudne wtorkowe popołudnie, w końcu spędzone na odpoczywaniu po weekendowym tripie do Poznania (zawody motocross'owe w Poznaniu - coś co bardzo ostatnio lubimy i co nas kręci!), zaowocowało powstaniem nowych spineczek do włosów, natomiast sukienka bez ramiączek dorobiła się nie tylko ramiączka "na szyję", ale również dwóch nowych kokardek, które wyglądają uroczo i dodają pin-up'owego charakteru - sukienka jest nabytkiem ze szmateksu :) [jak zresztą większość rzeczy w naszej szafie]. Enjoy.

środa, 3 sierpnia 2011

Krótki wypad na spacer :)


















Mamy nadzieję, że codziennie uda zamieścić się nam coś nowego i chcemy to praktykować od samego początku :) Dzisiaj dwie stylizacje, wybrałyśmy się na miasto - miałyśmy coś załatwić, a skończyło się McFlurry'ami w McDonald's ;] Stylizacja Fabioli: spódnica - wygrzebana z szafy mamy, bluzka - spadek po kuzynce z Camieu, pasek - zakupiony "w bramie" krakowskiej, balerinki - Atmosphere (zakup z Allegro), torebka - House (z Galerii Kazimierz), spinka-kwiatek i kolczyki - zakupione w sklepie typu "wszystko za 4, 6, 8 zł" przy Grodzkiej w Krakowie. Karolina: spódnica - kupiona w sklepie www.glovestar.pl, koszulka - Ebola, kupiona na Castle Party, balerinki - niezniszczalne Atmosphere (zakup z Allegro), czerwona bandana - kupiona na Allegro, kolczyki-rozpychacze - hand-made, zrobione przez Karolcię, modelina Fimo, torebka - hand-made, zrobiona przez Karolcię bardzo, bardzo dawno temu. Na zdjęciach pojawia się nasze drugie dziecko-kot, powitajcie Muszkę w świecie blogów - na pewno będzie tutaj często gościła. Mała dygresja odnośnie gotowania - na śniadanie wszamałyśmy gofry z bitą śmietaną, borówkami amerykańskimi i nektarynami - wyładowany aparat zawiódł i tym razem nie ma zdjęcia, ale w przyszłości na pewno będą się pojawiać! Enjoy.